Emigracja: Twoja Siła i Zdolność Adaptacji

Emigracja nie jest łatwa. Masz w sobie ogromną siłę i zdolność do adaptacji. Każde wyzwanie to dowód na twoją niezłomność. Odkryj, jak radzić sobie z trudnościami i odnaleźć swoją wewnętrzną moc.

Life Coach Evelina

4/22/202514 min read

Każda mała wygrana, każdy krok do przodu to dowód na to, że potrafisz. Twoja determinacja, empatia i otwartość są czymś, co wyróżnia Cie na tle innych.

Twoje doświadczenia, szczególnie te trudne, budują Cię i sprawiają że stajesz się coraz silniejsza.

Czasami życie daje nam wyzwania, które wydają się przytłaczające, ale to właśnie one pomagają nam odkryć jak potężną mamy w sobie siłę. Przypomnij sobie wszystkie te chwile, kiedy myślałaś że nie dasz rady, a jednak znalazłaś siłę by iść do przodu. Masz w sobie wszystko czego potrzebujesz, by przezwyciężyć to, co teraz wydaje się trudne. Jesteś w stanie pokonać każdą przeszkodę.

Bądź dla siebie delikatna, dobra... ale pamiętaj że Twoja siła jest ogromna.

Jesteś niesamowita, nie zapominaj o tym.

Z całego serca,

Ewelina

-------------

Hej, kobietki. Hej, hej, Ewelina z tej strony. Dzisiaj sobie pogadamy o tym, czego nikt mi wcześniej nie powiedział i pędzę do Was.

Pędzę! Bo jak Wam nikt nie powiedział, to też musicie wiedzieć, to jest tak ważne. Cudo moje kochane, powiem Ci teraz coś, co jest bardzo oczywiste. Tak oczywiste, że niestety umyka wielu z nas.

Bo pędzimy przez życie, nie? Jesteśmy przytłoczone ciężarem tego życia codziennego i zapominamy o jednej z najważniejszych konsekwencji życia na emigracji. Kobietko moja kochana, chcę Ci po prostu przypomnieć, że jeśli jesteś Polką mieszkającą na emigracji, kobieto moja najwspanialsza, jesteś bardzo silną osobą. Bardzo, bardzo silną. Ta siła, która w Tobie drzemie, to mieszanina odwagi, nieustępliwości, determinacji, sprytu i empatii. A my jesteśmy już tak przyzwyczajone do tego, że nie wszystko przychodzi nam łatwo, że potrafimy przekształcać takie naprawdę trudne sytuacje życiowe w zupełnie nowe możliwości, że dla nas to jest takie oczywiste. Cudo! Nawet w te dni, kiedy masz mnóstwo wątpliwości, kiedy są chwile kryzysu, te wszystkie zdobyte przez Ciebie zdolności błyszczą.

Ja dzisiaj Ci o tym trochę opowiem. Powiem Ci, co tak naprawdę w Tobie błyszczy. My tutaj musimy uczyć się stawiać czoła samotności, tęsknocie za domem, poczuciu zagubienia w tym zupełnie obcym świecie, kiedy wszystko jest takie właśnie obce, a szczególnie na samym początku.

Więc w rezultacie ta nasza siła, siła nas Polek na emigracji, to przede wszystkim nasza odporność psychiczna. My jesteśmy niesamowicie silne psychicznie. Ty tak jak ja, my wszystkie nosimy w naszych sercach historię, która ukształtowała tę naszą wewnętrzną moc.

Bo każdy jeden krok, mały, duży, każdy jeden, który podjęłaś tutaj na emigracji, każda decyzja, każdy dzień i szczególnie te na początku pobytu, kiedy wszystko było takie nieznane i te wszystkie wyzwania, szczególnie na początku, one wymagają ogromnej siły psychicznej i fizycznej też. A Ty, Ty to w sobie rozwinęłaś, rozwinęłaś to w sobie, nie poddałaś się, jesteś. I ta siła właśnie, ta zbudowana wtedy siła i siła budowana każdego dnia, daje Ci niepowtarzalną przewagę.

Dlatego, że wraz z tą siłą rozwinęłaś w sobie umiejętność adaptacji, tego radzenia sobie z trudnościami, które dla innych mogą być i często są przytłaczające. Dla wielu z nas emigracja nie jest łatwa. Ja wiem, że my zaciskamy pięści, idziemy przez życie i udajemy, że wszystko jest okej. Ale ja wiem też, że wiele z Was ma takie poczucie, że gdybym została w Polsce, życie byłoby łatwiejsze. Bo nie było łatwo, ale masz dzisiaj w swoim arsenale mnóstwo zdolności i cech,

których przed wylotem nie było. Nie było. I gdybyś została w Polsce, bardzo możliwe, żebyś nigdy nie rozwinęła tej siły do takiego stopnia.

Bo Polska jest po prostu bezpieczniejszą rzeczywistością dla wielu z nas. Zastanówmy się, co tak naprawdę się dzieje.

Zostawiamy za sobą całą swoją dotychczasową rzeczywistość, jak wylatujemy tu. Zostawiasz rodzinę, przyjaciół. Nie wszyscy, wiadomo, że mamy różne historie, ale dla wielu z Was. Zostawiamy rodzinę i przyjaciół i ten sposób życia naszego i te nawyki, zwyczaje, tradycje. To jedzenie takie nam bardzo znajome i zostawiamy nasz dom i bardzo wiele innych ważnych dla nas miejsc. Ale prawda jest taka, że to tam zostaje, ale my ze sobą to zabieramy. Zabieramy ten świat ze sobą, bo on trwa w naszych sercach i trwa w naszych umysłach. I czasami ten świat jest czymś, co nas wzmacnia, w zależności od tego, jak o nim myślimy, a czasami nas osłabia. Ale prawda jest taka, że odchodzimy od tej rzeczywistości. I właśnie dlatego, że w pewnym sensie tracimy tamto życie, wiele z nas przechodzi taki wręcz rodzaj żałoby. A są takie z Was, które nigdy nie przestały cierpieć z tego powodu. Więc nosimy w sobie ten żal i smutek i to cierpienie, bo tamten świat odszedł i do niego już nie wrócimy. Bo nawet kiedy wracamy do Polski, łatwo jest nam dostrzec, że życie poszło do przodu i sporo się zmieniło. A my też już jesteśmy zupełnie inne. Więc jak ja sobie myślę o Was i o tej Waszej sile dziewczyny i o tym, że nie dosyć, że tu jest ciężko czasami.

I że życie jest takie chaotyczne i trudne. To do tego jeszcze mamy to cierpienie w naszych sercach, które łączy się z utratą tamtego świata. Bo tamten świat sprzed wylotu nie wróci. No ale właśnie to jest to, że nawet to nas nie zatrzymuje. Z tym bólem, z tą tęsknotą, z tym poczuciem ciągłego rozdarcia pomiędzy dwoma światami idziemy odważnie naprzód. Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale nawet to odejście od tamtego świata, zostawienie go wymagało w moim przypadku sporej odwagi. Porozmawiajmy chwilę o tej odwadze. Ty wiesz co ja zrobiłam? Powiem Ci jaka była moja

metoda, żeby się odważyć. Powiem Ci o tym, bo czasami tak jest, że my po prostu musimy zrobić to co ja zrobiłam wtedy.

I warto, i tak chcę Ci powiedzieć, że jest taka możliwość. W pewnym momencie przed wylotem, kiedy miałam 24 lata jeszcze, postanowiłam sobie, że w ogóle nie będę myśleć o tym jaka może być moja przyszłość w Stanach. Że nie będę się zastanawiać nad tym w co się tak naprawdę rzucam.

Nie będę rozmyślała o tym, że przez rok będę sama, bardzo daleko od domu, od rodziny, odkraju, od wszystkiego co znajome. Wiedziałam, że jak zacznę sobie nad tym gdybać, to mój umysł tak mnie przerazi i te wszystkie możliwe przerażające scenariusze wypełnią mnie takim strachem, że ja w ogóle nie dam rady wylecieć. Usiądę na tym lotnisku, rozryczę się i nie wsiądę do samolotu.

Albo, że w ogóle zrezygnuję ze wszystkiego i się poddam. Więc żeby się odważyć, zablokowałam gdybanie. I było mi o tyle łatwiej, że siebie nie przerażałam.

Ja podjęłam decyzję, że nie będę tego robić i to podziałało. Więc jeżeli jesteś w takiej sytuacji, gdzie potrzeba Ci dużo odwagi, to polecam. Postanów sobie, że nie będziesz gdybać.

Rozkaż to swojemu umysłowi i będzie tak jak powiedziałaś. Więc podsumowując to wyjście z tamtej naszej znanej rzeczywistości, z tych rodzinnych stron, z tej sieci wsparcia. Zostawienie wszystkiego za sobą co znajome, żeby zacząć tutaj od nowa w obcym kraju.

Z nieznanym dobrze językiem, z kulturą. Wtedy, wtedy ta nasza odwaga tak naprawdę zaczyna kwitnąć. Ona jest na wagę złota, ale ona wtedy się najbardziej pojawia. No bo wtedy też musimy sobie ufać i uwierzyć, że damy sobie radę, że mimo wszystko damy sobie radę. Ale później jak już tutaj przylecimy, to ta nasza odwaga dalej się rozwija właśnie dzięki temu, że mamy niesamowicie skomplikowane codzienne zmagania. Których w Polsce nie było, a które się pojawiły tutaj w Stanach.

Bo budowanie życia na nowo, z daleka od Polski, to bardzo dużo stresu. I właśnie dlatego, że jest tyle przeróżnych wyzwań. Życie stawia nas w sytuacjach, kiedy jesteśmy zmuszone rozwinąć naszą wytrwałość.

Tą zdolność rozwiązywania problemów, ogólną kreatywność, samodzielność, niezależność. No zastanów się nad tym, cudo. Ile problemów rozwiązałaś na własną rękę? Ile razy pojawił się problem, a Ty usiadłaś, rozwiązałaś i to były małe problemy, duże problemy? Pomyśl o tym, rzuć na pauzę na chwilę i zastanów się, jakie były nawet te największe problemy.

Jak nie przychodzą Ci do głowy takie małe, to te największe problemy, jakie rozwiązałaś od momentu, kiedy przyleciałaś tutaj do Stanów, jak sobie z nimi poradziłaś? Mi przychodzi do głowy szukanie pracy. Moja pierwsza praca potem, jak byłam au pair, pracowałam jako fotograf i studio manager z takiej firmy Olan Mills. To była moja pierwsza praca, jestem z wykształcenia polonistką.

Wiecie, jak to jest w Polsce? Jak się szuka pracy w Polsce, to ze względu na to, jakie jest bezrobocie i jaka duża jest konkurencja na rynku pracy, często załatwia się pracę przez znajomości. Rodzina pomaga, znajomi pomagają, ktoś tam coś podpowie. Tak się po prostu żyje, to jest jakby część naszych oczekiwań.

Ja tutaj, szukając tej pracy, tak mi się wydawało, że będę miała jakieś wsparcie ze strony rodziny mojego byłego męża. Tak się nie stało, bo tutaj tego nie ma. To znaczy może być w jakichś tamprzypadkach, ale w moim przypadku tego nie było.

Ja nie miałam żadnego wsparcia, więc musiałam po prostu bez pomocy znajomych, bez pomocy rodziny sama sobie tą pracę znaleźć. I pamiętam, że ja modliłam się w ogóle, żebym ją dostała. I a propos modlitwy i wiary też na pewno wrzucę tutaj wam jakiś podcast, bo to jest niesamowicie ważny aspekt naszego bycia tutaj, radzenia sobie z problemami. Ale dostałam tą pracę, mimo że nie miałam żadnego doświadczenia jako fotograf studyjny, a kobieta, która mnie zatrudniała, przejrzała moje portfolio i doszła do wniosku, że ja po prostu sobie dam radę. Myślę, że zaufała, że ma przed sobą kogoś, kto jest szczery i odpowiedzialny. I dzisiaj patrząc wstecz, myślę sobie o tej mojej odwadze, o tej determinacji i o tej otwartości na to, żeby zrobić coś po raz pierwszy.

I żeby zrobić to beznadziejnie. Może tak było też w twoim przypadku. Jak wyglądała twoja pierwsza rozmowa o pracę tutaj w Stanach? Jak to wyglądało? Ja wiem, że różne są sytuacje i czasami ta rozmowa była po polsku i nie czułaś się jakoś bardzo zestresowana.

W moim przypadku to była po angielsku z amerykanką, a ja byłam w Stanach półtora roku. I próbowałam dostać taką naprawdę konkretną pracę. I wtedy musiałam się tak do siebie zdystansować, żeby pozwolić sobie na to, żeby zrobić z siebie głupka i nie martwić się, kto coś sobie o mnie pomyśli.

Ile razy my musimy tak właśnie podejść do jakiejś tam sytuacji, że pozwalamy na to, żeby zaryzykować. Bo nie mamy kontroli. Nie mamy kontroli nad percepcją nas, nie mamy kontroli nad tym, co tam ten człowiek jak na nas zareaguje, co sobie o nas pomyśli, więc po prostu musimy.

Musimy w taki właśnie sposób podejść do jakiejś sytuacji, że pozwalamy sobie zrobić z siebie głupka. Ale wiesz, co się wtedy z nami dzieje? Nasze ego zaczyna się kurczyć, bo nie ma już wyjścia. W moim przypadku mój magister z Polski tutaj niewiele znaczył, więc ja naprawdę nie miałam innego wyjścia.

Trzeba było się w cudzysłowie zniżyć do pracy w roli, która nie miała nic wspólnego z moim wykształceniem, była poniżej tego, co mogłabym oczekiwać w Polsce i jako status społeczny, i jako wynagrodzenia. Ale nauczyła mnie ta praca bardzo, bardzo dużo. Powiem Ci, że dzisiaj właśnie jak byłam u lekarza na takich corocznych badaniach, pobierała mi krew kobieta z Wenezueli.

Fajna babeczka. Rozmawiamy sobie, opowiadam jej o sobie, mówi, że jest w Stanach od pięciu lat. No więc rozmawiamy, ja ją pytam, jak długo się zajmuję tym, czym się zajmuję. Mówi, że tam od paru lat. Ja wiem, czy w Wenezueli też to robiła. Ona mówi do mnie, że nie, w Wenezueli byłam lekarką, a tutaj pracuję jako pielęgniarka, pomaga lekarzom.

Chyba jako pielęgniarka, nie jestem tak do końca pewna, czy to była jej rola właśnie pielęgniarki,czy może jakoś inaczej nazywa się dokładnie ta rola. Ale właśnie to jest to, nie? To jest to pokorne podejście do sprawy, które niweluje w nas poczucie dumy. Ta kobieta zrezygnowała z życia w Wenezueli na rzecz bycia tutaj i tej szansy, którą ma bycia w cudownym kraju, który zapewnia jej wiele innych możliwości niż bycie w Wenezueli.

Nie rozmawiałyśmy dokładnie o jej historii, ja byłam z nią zbyt krótko, żeby nam się wypytać jeszcze bardziej. Ale powiem Ci szczerze, że ja bardzo, bardzo podziwiam takie osoby, które tak właśnie potrafią z taką skromnością w sercu podjąć się robienia czegoś, co dla innych jest poniżej ich standardu. Ja tego nie będę robić, nie? Kto wygrywa w życiu? Osoba z podejściem, ja tego nie będę robić, czy osoba, która potrafi się ugiąć, ma w sobie tą giętkość.

Praca jest pracą, praca nie hańbi, uszlachetnia. Uwielbiam słyszeć takie historie, uwielbiam, bo wiem z czego się rezygnuje, kiedy jest się lekarką w swoim kraju i przylatuje się tutaj, jest się emigrantką, która nie potrafi tak dobrze mówić po angielsku. Nie ma tego statusu jak wchodzi do szpitala jaki miała tam, nie? Mnóstwo konsekwencji, a jednocześnie piękno charakteru.

Także słońce kochane moje, jeżeli to też jest Twoja historia, że tutaj w Stanach zajmujesz się czymś, co nie pokrywa się z Twoim wykształceniem z Polski. Masz o wiele lepsze wykształcenie, a tutaj musiałaś się podjąć pracę, która nie jest tym samym. I ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć, że jakoś tam się jakbyś obniżyła swój status społeczny, nie? Ja Ciebie podziwiam, podziwiam, naprawdę.

Bo prawda jest taka, że my musimy wyjść poza granicę swojego komfortu wtedy, nie? Podjąć się właśnie tej pracy poniżej swojego wykształcenia, ale dzięki temu, tak jak powiedziałam, kurczy się ego, rośnie serce, ale jednocześnie rozwija się ogromna elastyczność i otwartość na zmiany.

Ja wiem, że my nie mamy często innego wyjścia, nie? Ale są dla naszej duszy, dla naszej osobowości bardzo poważne i piękne konsekwencje tych decyzji. Więc pomyśl sobie o tym, wrzuć na pauzę, ale wróć tutaj do mnie, nie? Wrzuć na pauzę i zastanów się, czy były w Twoim życiu tutaj właśnie takie sytuacje, kiedy musiałaś odepchnąć swoją dumę i po prostu zrobić coś, co kiedyś wydawało by Ci się totalnie poniżej Twojej w cudzysłowie godności.

Teraz sobie porozmawiajmy o czymś, co nie zdarza się zawsze, ale bardzo często, to jest takie dodatkowe obciążenie psychiczne związane z tym, że wiele z nas wylatuje z presją odniesienia sukcesu tutaj w Stanach. No bo jak wyleciałaś do tej Ameryki, to już Ci się powinno tutaj powodzić, nie? Bo wiesz, jak wsiadasz do samolotu, to dostajesz milion dolarów, tak o, hop siup, jest, nie? Nie no, ale teraz na poważnie, czy Ty też nosisz w swoim sercu taką właśnie presję, że tutaj musisz odnieść sukces, żeby coś komuś udowodnić? Tutaj znowu pauza dziewczyny, pauza, dobre pytanko. Jeśli czujesz taką presję w swoim sercu, to komu miałabyś coś udowodnić? Kto dokładnie z Twoich znajomych, przyjaciół, może rodziny w Polsce jest tą osobą, której coś udowadniasz? Aha, i jeszcze jedno tak, jeżeli słyszycie jakieś głosy typu samolot leci, albo samochód przejeżdża gdzieś, to powiem tak, mieszkam na Florydzie, pada deszcz dzisiaj, jest w końcu chłodnie, mamy cudowną, chłodną noc, otworzyłam sobie okna.

I stąd te dźwięki, okej? Okej, dobra. Wracając do Ciebie, Słońce, czy masz tą presję, czy nosisz wsercu taką presję, żeby coś komuś udowodnić? Więc komu, tak? Jeżeli nosisz w sobie taką presję, to komu musiałabyś coś udowodnić i co dokładnie musiałabyś zrobić, żeby uzyskać podziw tej osoby? Co Ty dokładnie musiałabyś osiągnąć? I co ta osoba musiałaby Tobie powiedzieć, co sprawiłoby, że poczułaś, że to osiągnęłaś, że już doszłaś do tego celu? To jest jeden ciężar psychiczny, ale mamy jeszcze inny. Inny rodzaj ciężaru psychicznego jest związany z tym, że wiele z nas czuje, że właśnie dlatego, że jesteśmy daleko od domu, od naszej rodziny często, nie mamy wsparcia od naszych bliskich w Polsce.

Nie mamy takiego samego wsparcia jak np. nasze rodzeństwo, które tam zostało. Wiadomo, że to są konsekwencje bycia tutaj, ale budowanie właśnie tego życia od podstaw, praca w obcym środowisku, w innym języku, wychowywanie dzieci w innym kraju bez pomocy rodziny to niesamowity wysiłek, niesamowity.

I chcę, żebyś wiedziała, że jeżeli jesteś taką właśnie mamą, która musiała wychowywać dzieci bez pomocy babci jednej czy drugiej, czy cioci i sama musiałaś wychować i sama musiałaś się z tym wszystkim borykać, naprawdę, cudo, drogie, możesz być z siebie niesamowicie dumna, bo ta wewnętrzna siła, która w tobie drzemie jest wynikiem tych nieustannych wyzwań, które się łączą z tym właśnie. Słuchaj, jak tak sobie pomyślimy o tym, to my naprawdę jesteśmy bohaterkami, my sobie radzimy niesamowicie, jesteśmy mistrzeniami w radzeniu sobie z trudnościami. I co jeszcze? Nie zawsze to się zgadza, nie zawsze to jest tak, ale często i coraz częściej, szczególnie te młodsze pokolenia, te takie mojego wieku pokolenia, mam 44 lata, także dziewczyny w moim wieku i młodsze, czasami starsze też.

Widzę, że wśród naszej Polonii różnie bywa, ja wiem, jest to takie powiedzonko, że jak Polak cię zignorował, to już ci pomógł. To jest niestety bardzo przykre, że jest taka fama wśród nas i ona jest zdecydowanie budowana na doświadczeniu, czyli na wredocie Polaków w stosunku do Polaków, ja wiem, że to jest, ale jest ta tendencja do wredoty pięknie balansowana sercami Polek, które wspierają się nawzajem, są mistrzeniami w tworzeniu głębokich więzi, potrafią wspierać się nawzajem, dzielić się doświadczeniami, pomagać sobie w trudnych momentach i ta solidarność i umiejętność bycia dla siebie nawzajem wsparciem są również kochane moje fundamentem naszej siły. Co jeszcze chcę ci powiedzieć, czego nikt mi nie powiedział, a chcętobie powiedzieć.

Chcę ci powiedzieć, że ta siła, która w nas drzemie, elementem tej siły to jest też ta nadzieja na lepszą przyszłość. Każdy krok naprzód, każda mała wygrana to nasz krok ku spełnianiu marzeń o przyszłości i ta przyszłość, wielkość naszych marzeń nie ma granic tutaj w Stanach, jesteśmy w stanie osiągnąć bardzo dużo i wiele z was bardzo wiele osiąga, ale właśnie pamiętaj o tym, że w tej nadziei i w tej ciężkiej pracy tam też drzemie twoja siła. Ty słoneczko łączysz w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w świadomości, że każdy dzień to nowa okazja, żeby iśćdalej niezależnie od trudności.

Determinacja, jaka w tobie jest, w głowie się nie mieści, że taką można w sobie rozwinąć. To, że się podnosisz, że wyciągasz lekcje z doświadczeń, wychodzisz z nich jeszcze silniejsza. Jesteśniesamowita! Niesamowita! Więc chciałabym cię teraz zaprosić, żebyś pożyła rękę na sercu i podziękowała sobie za to.

Podziękowała sobie za te wszystkie lata trudności, podziękowała sobie za to, że nie poddałaś się i że nauczyłaś się radzić sobie z tymi wszystkimi trudnościami w tym obcym świecie. I że nie przestałaś kochać i że wredota innych ludzi nie nadała goryczy twojemu sercu. I że walczyłaś i walczysz o siebie i że będziesz o siebie walczyć.

Podziękuj sobie za piękno, piękno twojego serca, za tę siłę, która w tobie drzemie. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna i że jest, jak nie duma, to chociażby takie poczucie zadowolenia. Jestem całkiem fajną babką.

Pewnie, że nie wszystko mi się układa, ale mam w sobie tę siłę. To tyle ode mnie. Gratuluję ci serdecznie tego, że tu jesteś, że trwasz i że jesteś taka silna.

I nawet jak czasami czujesz się słaba, to nie poddajesz się. Ja jestem niesamowicie dumna i to naprawdę zaszczyt, że jestem tutaj i że mogę przypominać tobie i innym kobietom z Polski o tej ich sile. Moje serce rośnie.

Jestem tak bardzo dumna z nas Polak tutaj na emigracji. Jesteście piękne, dobre, kochane, wytrwałe, zdeterminowane i takie dobre. Kocham was tu do mojej drogi.

Do usłyszenia następnym razem. Pa, pa.